Tak, jak obiecałem, przesyłam kilka fotek i krótki opis naszej Wigilii. Można je obejrzeć przesuwając zdjęcia. Skoro nie możemy być razem, to przynajmniej wirtualnie, możemy się kontaktować przez zdjęcia

W tym roku pogoda sprawiła nam niespodziankę. W Wigilię spadł śnieg i mieliśmy słynne amerykańskie białe święta, czyli „White Christmas”. Przytrafiło się nam to chyba pierwszy raz. Jeszcze rano było ciepło i padał deszcz, nagle temperatura zaczęła spadać i po południu padał już wilgotny śnieg. Wszystkie drzewa i krzewy zostały oklejone grubą warstwą śniegu.

Wigilię, w tym roku, spędziliśmy w mniejszym niż zwykle gronie. Byli u nas: Elżbieta i Jurek Tworek oraz Monika z kolegą. Chociaż warstwa śniegu wynosiła aż 3 do 5 centymetrów, co tutaj uchodzi prawie za stan klęski żywiołowej, to wszyscy dojechali.

Stół wigilijny wydaje się być pusty, ale Marta ma teraz zwyczaj podawania dań po kolei i to niezbyt szybko, tak żeby był czas sobie swobodnie porozmawiać. Były serwowane tradycyjne wigilijne potrawy.   

Na zdjęciach jest też nowa wersja naszej świątecznej dekoracji. Wszystkim się podobała i wydaje się, że to już jest maksimum co można u nas zrobić.  

Pierwsze dwa zdjęcia zostały zrobione dzień przed wigilią, następne, gdy zaczął padać śnieg, a ostatnie fotki – w Boże Narodzenie rano. Jedno ze zdjęć, to ciekawostka, pokazuje ono, jak grubą warstwą śniegu zostały oklejone bardzo cienkie druciki.

Wigilia wyczerpała nasz świąteczny program i teraz siedzimy sobie sami.

Dwa następne obiecane posty na tym blogu napiszę wkrótce.